wtorek, 25 sierpnia 2015

Kurs gastronomiczny

Gotowany kurczak

Przez ostatni rok większość weekendów spędzałam w kamienicy przy ul. Zamoyskiego. Przede wszystkim uczyłam się tam zasad gotowania, ale też bardzo przyjemnie spędzałam czas. Na kurs gastronomiczny trafiłam przypadkowo, zapisując się na niego tydzień przed rozpoczęciem. Chwilami trudno mi było pogodzić pracę z zajęciami, bo kurs wymagał ode mnie obecności w piątki po pracy do samego wieczoru oraz w soboty od rana do popołudnia. Mimo, że wymagane jest zaledwie 50% obecności miałam chwile zwątpienia, ale teraz z perspektywy czasu uważam, że warto było. Poznałam ciekawych i bardzo sympatycznych ludzi, miałam okazję zobaczyć jak wygląda praca w kuchni restauracyjnej, wymienić się spostrzeżeniami i sugestiami z osobami, które mają dużą wiedzę i doświadczenie, a przede wszystkim dużo się nauczyć. We wrześniu czeka mnie jeszcze egzamin teoretyczny, a w październiku praktyczny, a potem (mam nadzieję!) będę dyplomowaną kucharką ;-)  

Więcej szczegółów znajdziecie na stronie internetowej Zespole Szkół Gastronomicznych nr 2 w Krakowie. Jeśli nie mieszkacie w Krakowie, a chcielibyście uczestniczyć w takim kursie poszukajcie na stronach internetowych szkół w Waszym mieście. Kwalifikacyjne kursy zawodowe są współfinansowane przez Unię Europejską i dla uczestników są w całości darmowe. 

Staszek z Kuchennych Wariacji na zmywaku - widok niezwykle rzadki ;-)

Mięsa przygotowane do smażenia

Pstrągi



Pierogi z kaszą jaglaną, serem i bakaliami


Kulebiak



Zakąski zimne - galaretka z kurczakiem i warzywami


Zakąski

Suflet serowy

Piernik i babka piaskowa

Kuchnia chińska - kurczak w cieście kokosowym

Wybijanie jaj w celu sprawdzenia ich świeżości

Mięsna masa mielona


Zakąski ciepłe - pieczone jabłko z majerankiem faszerowane wątróbką
Wypieki - babeczka z masą budyniową i truskawką i ciasto ucierane z rabarbarem



środa, 12 sierpnia 2015

Moje małe przyjemności


Odpoczynek i relaks to bardzo ważne elementy naszego życia, o których niestety bardzo często zapominamy. Praca, natłok zajęć, codzienne obowiązki, do tego stres, za mało snu i aktywności fizycznej na świeżym powietrzu sprawiają, że jesteśmy przemęczeni i nie czerpiemy przyjemności z życia... a przecież nie tak powinno to wyglądać. Sama na własnym przykładzie zaobserwowałam jak wiele daje zrobienie czegoś co sprawia nam przyjemność, nawet (albo szczególnie) bardzo przyziemnych i na pozór zwyczajnych rzeczy. Poniżej przedstawiam Wam listę moich małych przyjemności.

1. SEN
Numerem jeden jest sen. Od poniedziałku do piątku budzę się chwilę po piątej i mimo, że trwa to prawie dwa lata dalej nie mogę się przyzwyczaić. Dzień bez budzika to coś co zdarza mi się rzadko i gdy tylko on nadejdzie (mimo, że i tak mój zegar biologiczny budzi mnie o 7) staram się go w pewien sposób celebrować. Nie zrywam się na równe nogi, żeby jak najszybciej zacząć dzień, nie jem w pośpiechu śniadania i nie ubieram się w co popadnie ;-) Czasami zdarza mi się nawet, że piżama to mój strój dzienny, a drugie śniadanie jest podane do łóżka. 

2. SPACERY
Ciągle brakuje mi czasu i mam tyle rzeczy do zrobienia, że często szkoda mi dwóch godzin, które powinnam poświęcić na spacer... ale gdy już się zbiorę i wyjdę z mieszkania to nigdy tego nie żałuje, a nawet przeciwnie. Ruch, mimo, że powolny (bo na spacerze nigdy się nie spieszę) na świeżym powietrzu każdemu dobrze robi. Mieszkając w Krakowie mam bardzo wiele możliwości, ale zawsze najchętniej wracam w okolice Kopca Krakusa. Jest to dla mnie wyjątkowe miejsce, które swoim urokiem nie pasuje do wielkiego miasta. Niestety Kraków ma też swoje minusy, przede wszystkim smog, dlatego coraz częściej spacery wiążą się z wyjazdem za miasto.

Widok z Kopca Krakusa

3. KSIĄŻKI KUCHARSKIE
Nie przepadam za zakupami - z wyjątkiem tych, które robię w księgarni :-) Wybieranie książek kucharskich to dla mnie duża przyjemność, ale z racji dużego wyboru pięknie wydanych tytułów postanowiłam, że miesięcznie mogę podarować sobie tylko jeden egzemplarz. Plusem tej sytuacji jest to, że zanim zdecyduje się, która jako kolejna stanie na mojej półce muszę się zastanowić czy również ze względów praktycznych będzie mi przydatna i czy będę z niej korzystać. Wybierając książki, które chce kupić zwracam uwagę (oprócz estetyki wydania i zdjęć -  na punkcie, których mam obsesję) na dostępność składników użytych w przepisach, czasochłonność wykonania, potrzebny sprzęt i również walory odżywcze... chociaż i tak zazwyczaj sama w mniejszym lub większym stopniu modyfikuję przepisy ;-).



W ostatnim czasie do mojej kolekcji trafiły książki Elizy Mórawskiej (White Plate) i Doroty Świątkowskiej (Moje Wypieki). Dodatkowo skusiłam się na malowankę dla dorosłych ;-), czyli trening antystresowy. Podczas malowania nie musimy się skupiać i tym samym się relaksujemy... w moim przypadku się sprawdza i polecam!


4. LODY HÄAGEN-DAZS PRALINOWE
Wybierając produkty spożywcze podczas cotygodniowych zakupów kieruję się głównie zasadą najwyższa jakość za najniższą cenę. Czytając etykiety jesteśmy w stanie porównać między sobą dane produkty i wybrać dla nas najlepszy, ponieważ sama cena nic nam nie mówi. Zdarza się nawet, że to co droższe jest gorsze. Lody Häagen-Dazs mają jeden z lepszych składów jeśli chodzi o paczkowane lody dostępne w Polsce, ale nadal nie jest to skład idealny... cena z resztą też nie ;-). Mimo to są to moje ulubione lody i jedyne jakie kupuję (oprócz tych sprzedawanych na gałki). Oczywiście nie zjadam ich litrami, jest to mała przyjemność więc pozwalam sobie na nią od czasu do czasu w małych ilościach.



5. WODA S.PELLEGRINO
To druga z droższych rzeczy, na które lubię sobie pozwolić w ramach luksusu. Dawniej wydawało mi się, że każda woda smakuje tak samo, do momentu gdy dostałam pierwszą przesyłkę od smakipołudnia24.pl i spróbowałam wody obok której zawsze przechodziłam obojętnie. Ta woda ma charakterystyczny, przyjemny smak i pomimo tego, że jest lekko gazowana bardzo mi smakuje. Zaletą wody gazowanej jest dłuższe zachowanie świeżości po otwarciu. Coraz częściej, a szczególnie gdy temperatura jest wysoka wybieram wodę zamiast wina do obiadu czy kolacji. Woda San Pellegrino dostępna jest teraz także w plastikowych butelkach, które można zabrać wszędzie ze sobą, jest to duży plus ze względu na upały jakie teraz panują. 


6. OWOCE
To może wydawać się trochę dziwne, ponieważ owoce nie są szczególnie drogie (zwłaszcza w sezonie), ani trudno dostępne. Jednak, żeby kupić świeże owoce z upraw ekologicznych lub te uprawiane w Polsce musimy mieć sprawdzonego dostawce i w moim przypadku takiego, który jest na targu do późnych godzin. Dlatego jest to dla mnie przyjemność, ponieważ jedyny dzień, w którym mogę kupić dobre owoce to sobota ;-)